Mutegirl napisał(a):
A... do formy się nie przyczepiam, bo podoba mi się taka jaka jest.
Nie mniej jednak perfekcjonista mógłby wytknąć m.in. pixelozę i minimalizm.
Kreskówki są z natury uproszczone. Owszem, teoretycznie każda klatka mogłaby być malowana przez jakiegoś współczesnego Rembrandta albo innych malarzy holenderskich, ale: 1. trwałoby to długo, 2. w zasadzie nie różniłoby się od filmu. Dlatego fotorealizmu w kreskówkach zasadniczo nie spotyka się.
Nie oznacza to oczywiście, że wszystkie kreskówki są minimalistyczne, rozciąga się tu dość szerokie spektrum, od skrajnego minimalizmu ("Xiao Xiao", "American Movie") do bardzo starannych (ale nie fotorealistycznych) kreskówek np. Hanny-Barbery. "Włatcy Móch" znajdują się mniej więcej po środku tej skali.
Równie dobrze można czepiać się Aronofskiego, że nakręcił "Pi" nie dość, że czarno-biało, to jeszcze na takiej kiepskiej taśmie.
---------------------------------
Mokotowski napisał(a):
Oby zwyciężył zdrowy rozsądek - bo gdyby miało być inaczej, to chyba pora umierać, a przynajmniej zamknąć warsztat.
Niekoniecznie. Dla nas, niedoskonałych twórców-amatorów byłaby to jakaś szansa na oglądalność wśród szerokich mas, a nie tylko w jakiejś maleńkiej niszy.
Poza tym rezygnacja z perfekcji bynajmniej nie oznacza, że można nakręcić byle co; na pewno jedne rodzaje imperfekcji będą cenione wyżej niż inne, i jeżeli będzie się chciało zyskać uznanie, to trzeba będzie dobrze wyczuć, co się podoba.
W każdym razie: na pewno nam, amatorom i entuzjastom będzie łatwiej konkurować z gigantami trzydziestu pięciu milimetrów, kręcącymi kolejne tysiącosobowe sceny batalistyczne i adaptacje lektur szkolnych, a także z zaoceanicznymi mistrzami, którzy latami renderują hiperrealistyczne cyfrowe scenerie na potężnych dedykowanych klastrach obliczeniowych.