Ja tu widzę jeden problem. Fani absurdu skapną się już po drugim "nigdy tego nie mów!", że jak bohater powie całe "Myślę, więc jestem", to zniknie. A w humorze absurdalnym liczy się właśnie nieprzewidywalność. Dla zilustrowania nieprzewidywalności przytoczę perełkę z twórczości mistrzów gatunku, a konkretnie motyw Hiszpańskiej Inkwizycji.
Na początku odcinka mężczyzna i kobieta toczą jakąś niezrozumiałą rozmowę, i gdy widz usiłuje zrozumieć, o co im chodzi, pada kwestia "nie spodziewałem się Hiszpańskiej Inkwizycji!", która mniej więcej tak samo pasuje do rozmowy, jak każda poprzednia, więc nie jest niczym szczególnym. Ale to wtedy właśnie rozbrzmiewają fanfary, do pokoju wskakuje trzech kardynałów, z których jeden krzyczy: "NIKT NIE SPODZIEWA SIę HISZPAńSKIEJ INKWIZYCJI!!". Widz został zaskoczony.
Kilka skeczy później mamy starą kobietę, która podaje młodej zdjęcia: "Tutaj wujek Ted przed domem. Tutaj wujek Ted za domem. Tutaj wujek Ted przed domem, ale widać boczną ściankę." itd. Młoda kobieta nawet nie patrzy na podawane jej zdjęcia, tylko automatycznie przedziera je na pół i wrzuca do stojącego u jej nóg kosza na śmieci. Już sam w sobie niezły absurd
Aż tu za którymś razem zostaje jej podane zdjęcie z komentarzem "A tutaj wujek Ted zbliża się do domu, a za rogiem czai się Hiszpańska Inkwizycja". Młoda kobieta po raz pierwszy wykazuje jakiekolwiek zainteresowanie zdjęciem i mówi "Nie spodziewałam się Hiszpańskiej Inkwizycji!". Natychmiast po tym zdaniu znów rozlegają się fanfary, i znów wskakuje naszych trzech kardynałów z okrzykiem "NIKT NIE SPODZIEWA SIę HISZPAńSKIEJ INKWIZYCJI!!". Dzieje się to na tyle szybko, że widz, rozbawiony do łez przedzieranymi i wrzucanymi do kosza zdjęciami i na nich skupiający uwagę nie zdąży sobie przypomnieć co działo się ostatnio - więc znów jest zaskoczony.
Kilka skeczy później widzimy rozprawę sądową, samą w sobie będącą dobrym skeczem, i w pewnym momencie znów pada magiczna formuła "Nie spodziewałem się Hiszpańskiej Inkwizycji!". Widz tym razem błyskawicznie sobie przypomina dwa ostatnie dwa zajścia, bo już po drugim zakodował sobie, że z tą Hiszpańską Inkwizycją to jest taka reguła międzyskeczowa. Ale tym razem nic się nie dzieje - drzwi, na których skupia się uwaga zarówno widza, jak i wszystkich osób z sali sądowej - ani drgną. Znów mamy zaskoczenie.
Natomiast w Twoim scenariuszu tego nie ma. Brakuje takich odwracaczy uwagi, jak np. zdjęcia. Widz będzie skupiony głównie na tym, że kolejne osoby przestrzegają bohatera przed wypowiedzeniem swojej kwestii do końca. Bo w zasadzie nic innego się nie dzieje. Bardzo szybko skojarzy, że wypowiedzenie tej kwestii w całości spowoduje zniknięcie bohatera. W absurdzie (a szczególnie w MP) bardzo często ktoś znika, albo eksploduje. Równie często impulsem dla dziwnych zdarzeń są wypowiadane formuły - niby zaklęcia. A to ktoś sobie wkłada torbę na głowę, jak usłyszy "materac" (MPFC), a to Hiszpańska Inkwizycja wyskakuje znikąd (MPFC), a to rżą konie za każdym razem gdy ktoś wypowie imię jednej z bohaterek ("Młody Frankenstein"). Dlatego widz, który siedzi w tych klimatach bardzo szybko wykuma, co będzie na końcu. A z kolei widzów "nie czujących bluesa" ten żart nie rozbawi.