Tworzy się off-topic, ale po prostu muszę dorzucić swoje trzy słowa o Lynchu. Otóż zarzut, że ostatnio Lynch się wypala jest moim zdaniem co najmniej śmieszny i zgoła nieprzemyślany. Lynch jest cholernie inteligentym i ironicznym twórcą i wszytskie swoje filmy opiera na jednym schemacie, na którym buduje coraz to nowe fabuły. W jego najnowszych filmach (vide Mulholland Drive czy też Zagubiona Autostrada, ale też Prosta Historia, którą zbyt wielu widzów banalizuje moim zdaniem, postrzegając ją jako zwykły film drogi) jest tyle nawiązań i smaczków, które odnoszą się do jego wcześniejszych dzieł, że po prostu nie sposób ich nie wypatrzeć i zauważyć, że od kiedy tylko Lynch się wziął za filmy, robi kino najwyższego poziomu (no, może poza Diuną). Lynch nigdy się nie zmieni i naprawdę dziwi mnie, jak można powiedzieć, ze jego nowsze filmy są słabsze niz te wcześniejsze. Ten gość to klasa sama w sobie, prawdziwy artysta i to sie czuję oglądając każdy jego film. Oczywiscie, można się z tym nie zgodzić, ale powiedzieć że ostatnimi czasy Lynch sie wypalił to chyba samobój w dziedzinie krytyki filmowej.... Jeżeli byliby chętni do dyskusji na ten temat, to proponuję abyśmy załozyli nowy topic w innym dziale, żeby żaden moderator się nie przyczepił
A co to Początku Złodziei Czasu - to nie nazwałbym tego ani Pythonami ani tym bardziej Lynchem. Nie chcę tu nikogo urazić, ale dla mnie to po prostu CHŁAM. Dlaczego? W ogóle nie rozumiem, co kieruje bohaterami, w imię czego walczą, co jest powodem takiego, a nie innego toku wydarzeń. Nic się nie trzyma kupy. Tworzenie sequeli, a tym bardziej prequeli to chybiony pomysł. Trzeba bowiem pamiętać, że istnieją ludzie, którzy oryginału nie widzieli. Constantine 11: postaw się na miejscu widza, który nie oglądał Złodziei Czasu, ale facet w wypożyczalni polecił mu Początek Złodzei czasu, mówiac, że genialne i w ogóle. Widz przychodzi do domu, uruchamia film i co? Nie wie co, nie wie jak, nie wie dlaczego. Oglądaleś pewnie Ojca Chrzestnego II? Nie za piekne oczy Coppoli ten film dostał Oscara za scenariusz. Dla "kumatego" widza nie będzie problemów ze zrozumieniem fabuły, nawet przy nieznajomości części I. U Ciebie widz jest po prostu olany, jak mi się zdaję. Nie obchodzi Cię, czy widział jedynkę, czy nie. Nie obchodzi Cię osoba, która w całej kinematografii zawsze była, jest i będzie najważniejsza.
Znacznie bardziej podobał mi się Związki Rodzinne Twojego autorstwa. Tam chociaż wiadomo było "osochozi".
Aha - Santi, całkowicie sie zgadzam co do twojej opinii na temat nieśmiertelnego argumentu. Jeżeli ludzie mieliby nie dyskutować o gustach, to chyba język nie byłby nam juz potrzebny