Jesteśmy już po realizacji zdjęć do filmu "Drugi wschód słońca". Nie wiem czy się to komuś przyda, czy nie, ale podzielę się z Wami doświadczeniami, które zdobyliśmy w trakcie tygodnia pracy nad tą -bądź co bądź - dużą produkcją.
Dlaczego piszę dużą? Ci co czytali scenariusz doskonale zdają sobię sprawę, że film ten był dość skomplikowany do nakręcenia. Przez plan przewinęło się łącznie 13 aktorów, były sceny, w których na raz występowało 5 osób, były strzelaniny, sceny nocne (a żeby było trudniej, to odbywały się w lesie), a czasu wcale nie tak dużo, no ale zacznijmy od początku.
Na wstępie powiem o ogromnej bolączce kina amatorskiego, jakim jest brak osób wyspecjalizowanych w określonych funkcjach. Chodzi o to, że w amatorskich warunkach ciężko o kierownika produkcji, charakteryzatora, rekwizytora, scenografa, dźwiękowca, operatora i reżysera z prawdziwego zdarzenia. Najczęściej jest tak, że jedna osoba łączy sobie kilka z tych funkcji, co niestety niezbyt dobrze wychodzi filmowi na zdrowie. U nas niestety było podobnie. Na szcęście mieliśmy dobrego operatora, dobrych aktorów i kilka naprawdę zorganizowanych i rzetelnych osób, jednak ogrom spraw spadł na moją głowę. Chodzi tu głównie o sprawy organizacyjne, które zacząłem załatwiać na dwa tygodnie przed rozpoczęciem zdjęć. Niestety, okazało się to tak bardzo czasochłonne, że scenopis powstawał w zasadzie w ostatniej chwili, a to najgorsze co może się zdarzyć.
Grafik zdjęć na papierze wyglądał bardzo ładnie. Czas na przygotowania do zdjęć - jest, czas na zdjęcia - jest, obiad - jest, także wydawało się, że wszystko pójdzie gładko. Niestety, jest tyle czynników, które mogą zniszczyć cały mizernie ułożony plan, że jest prawie pewne, że wszystko poprzewraca się do góry nogami. Poczynając od pogody, poprzez usterki sprzętu, a na awarii budzika koncząc. Całe szczęście u nas problemów tych nie było wiele, w związku z czym grafik uległ tylko drobnym zmianom i udało nam sie wyrobić w wyznaczonym czasie.
Nestety, często było tak, że pracowaliśmy od 7 rano do późnych godzin nocnych, także cały tydzień był dla całej ekipy bardzo wyczerpujący. Całe szcęście, Artur Pontek, występujący w głównej roli, jest niepoprawnym optymistą i jego dowcipy i gagi często rozładowywały napiętą atmosferę
Naprawdę, wiele mu zawdzięczamy.
Mam też przestrogę odnośnie innego aktora, Mirosława Francuza, przez którego musieliśmy w ostatniej chwili zmieniać scenariusz i przeredagowywać grafik. Otóz ten Pan nie przyjechał w umówionym dniu do Lublina, nie odpowiadał na telefony i pozostawiane na poczcie wiadomości. No co jak co, ale to że jesteśmy amatorami nie usprawiedliwia takiego zachowania. Także uważajcie na niego...
Co mogę doradzić odnośnie fazy planowania? Zawsze jest lepiej mieć jeden, albo nawet dwa dni zapasu. Wtedy można być spokojnym, że ze wszystkim uda się wyrobić.
Pamiętajcie o dokumentacji na planie. W "ferworze walki" łatwo zapomnieć o jakimś ważnym ujęciu, o nakręceniu jakieś przebitki, itp.
Co mogę powiedzieć o scenach nocnych? Jest ciężko. W lesie niestety noc amerykańska nie wchodzi w grę (zwłaszcza gdy - tak jak u nas - chce się pokazać taflę jeziora). Jedynym ratunkiem dla nas był kręcenie zdjęć w nocy korzystając z mocnych lamp. W tym przypadku zapomnijcie o halogenach 500W. Są zwyczajnie za słabe. Nam udało się te zdjęcia zrealizować tylko dzięki pomysłowości operatora, Karola Pupca. Kran posłużył nam za uchwyt na światło, dzięki czemu udało się oświetlić całą scene z wysokości 4 metrów, co dało delikatnie rozproszone światło. Reszty dopełniły halogeny z filtrami odbite od styropianowych blend.
Dźwięk.. jak zwykle u nas - tragedia. Na stanie mieliśmy 2x YOGA EM-2800 oraz dwa mikroporty dookolne, do tego profesjonalna tyczka 5m użyczona przez TV Kraśnik (jesteś z Lublina? Zapomnij o pomocy TVP Lublin
Szkoda nawet czasu żeby tam iść). Co się okazało? O wiele lepsze rezultaty dało podczepienie do tyczki mikroportu schowanego w gąbkę ochronną od EM-2800. Naprawdę, nie kupujcie tego mikrofonu (YOGA EM-2800) bo jest BEZNADZIEJNY.
Kran i steadicam wynajęliśmy od Sylwka Kuny z SK VISION. Jest to jego własna konstrukcja, która sprawdza się znakomicie i jest o niebo taniej niż np w SOLOKAM.
To by chyba było na tyle. Powiem szczerze, że moim zdaniem za wcześnie rzuciliśmy LGF na głęboką wodę. Nie byliśmy jeszcze gotowi na taką długą i wymagającą pracę. Na takie doświadczeni trzeba pracować latami, nam niestety tego jeszcze brakowało. No ale udało się. Z problemami, z wielkim trudem udało się dociągnąć wszystko do końca. Co z tego wyjdzie? Nie nam oceniać. Ale niech to będzie nauczka i dla nas i dla wszystkich domorosłych twórców, którym marzy się poważny film.
Co dalej? Heh, na razie mam dość kręcenia, dość "superprodukcji", dość długich filmów. Teraz krótki odpoczynek, a potem prosta etiudka. Nachętniej z jednym aktorem, bez efektów specjalnych, trwająca skrome 5 minut. Od tego trzeba zacząć
Naprawdę. Poważne przedsięwzięcia zostawcie sobie na potem. Jak już będziecie gotowi
pzdr
PS. zainteresowanych filmem zapraszam na stronę
www.drugiwschodfilm.prv.pl
[center]
[/center]